acojapacze
fresk u Redemptorystów Henryk Tomaszewski polska na gazie elektropedia interferencje

Intermedia – Rozejście apostołów – awangarda u Redemptorystów AD 1973


rozejście apostołów u św. Klemensa CSsR

Jestem u siebie, tu mnie prześladują rozliczne diachronie. Nie ogarnę, jak wiele materiału zeszło z mojej ręki. Wymknęło się mojej pamięci nieprzebrane usypisko sytuacji przeżytych i odwzorowanych. O niektórych pracach przypominam sobie znienacka, na ogół kontekstowo i nadziwić się nie mogę rozproszeniu moich doświadczeń. Rzecz się zdarzyła za „wczesnego Gierka”. Pewnego dnia stanąłem przed wielką ścianą. Przestrzeń do niej przyległą ożywiał gwar bywających tam ludzi, ale naga ściana nie była całkiem martwa, ja to zobaczyłem inaczej. Czy dla młodego artysty może być coś wspanialszego, niż zderzenie się z tym fragmentem kosmosu, którego przemożność odcisnęła się na życiu już jakże wielu i jakże wielkich? Ja też poczułem w jednej chwili „mój teatr ogromny” i jego „wielkie powietrzne przestrzenie”, które „ludzie pełnią i cienie”. Wyspiański jest (ciekawe, o największych ludzie mówią w czasie teraźniejszym – nie można chyba wspiąć się wyżej...), a zatem, Wyspiański jest z zaciągu geniuszy. Celność, zwięzłość i akuratność jego polszczyzny jest nieprzemijająca. Po prostu sama esencja – „ludzie je pełnią i cienie” – słowa kompletne i kończące. W jednej chwili teatr mojej wyobraźni wypełnił się brakującą obsadą. Charakter miejsca i status obecnych tam ludzi wyzwolił we mnie potężny impuls, już wiedziałem, co mam zrobić. Otóż ludźmi byli studenci znanej uczelni teologicznej, a sala – miejscem ich spotkań i zajęć. Pomyślałem, że „cienie” rzucane na ścianę przez obecnych to zaledwie „konceptualny” powidok z mrocznych kulis. W miejscu, gdzie kanoniczność i nauczanie ma swoje gniazdo powinni być ci, od których się zaczęła ta historia – apostołowie w symbolicznej minucie rozejścia. A zatem, postanowiłe zastąpić cienie obecnych, cieniami przeszłymi.
Przez cały czas pracy nad freskiem miałem poczucie uczestnictwa w wydarzeniu mistycznym. Myślę, że z zachowaniem proporcji, to samo przeżywali ci wszyscy goście od ścian, również ci, którzy przed tysiącami lat zapełniali swoje jaskiniowe teatry cieniami bytów ich ówczesnego uniwersum. Jakiż zagadkowy impuls, jaka zagadkowa zależność homo-spiritualis od pamiątek i obrazów. W słynnym filmie Herzoga z jaskini Chauveta usłyszałem, że dzisiaj już nie ma wątpliwości, iż równocześnie z Homo-Sapiens zaludniający Europę Neantertalczycy nigdy nie wytworzyli jakichkolwiek artefaktów kultury, a zatem, jako gatunek, jesteśmy bardziej wyjątkowi niż się potocznie sądzi. Naskalna galeria w Chauvet jest najstarszą znaną ludzkości – dwa razy starszą od słynnych malunków z Lascaux, liczy około 31000 lat (widzisz te zera?), a chyba stwierdzono tam obecność elementów jeszcze starszych.
No cóż, ja, właściwie rówieśnik bywalców akademickiego sanktuarium, miałem do czynienia z „żywymi” studentami lat 70., a to, jak wiemy, materiał nadzwyczaj żywy, niepokorny i emocjonalnie nienasycony. Ale i ja przecież nie byłem „z innej parafii” – dość wspomnieć o Querentes, podmiocie spod tego samego adresu. Dlatego moje Rozejście apostołów zrobiłem, jako hieratyczną hybrydę latynoskich murales i wściekłej grafiki walczących ulic tamtych czasów. To było instynktowne i nieuniknione – czas tworzenia to czas czystego instynktu i artykułowania wypowiedzi w sposób właściwy własnemu myśleniu i czasowi, dlatego niektóre twarze przypominają idoli różnych epok, całość jest „dzika” jak jaskiniowy koń, a atrybuty nauczycieli mają łopatologiczne cechy znaczków w klapę. I tak... cienie ożyły i wmieszały się w tłum. Jak to się robi? – zerknij poniżej na moje dwa skupione oblicza, czerwonego jeźdźca Karela Appela i kilka zwierzaków z Chauvet. Podpowiem, to wymaga chwili ciszy...

dwa skupione oblicza karel appel – czerwony jeździec karel appel – czerwony jeździec

Na przeciwnej ścianie

Na wstęgę, rozchodzących się do głoszenia Nowej Nauki postaci, spoglądał z przeciwnej ściany tendencyjnie archetypiczny, stiukowo płaskorzeźbiony Pierwszy Strażnik Obowiązującego Ładu – archanioł Michał. Niestety, po 40 latach, nie zachowała się żadna oryginalna fotka, więc odtworzyłem główny fragment na podstawie wspomnień i ciągle żywej pamięci tego wizerunku, z domieszką współcześnie dostępnych efektów „uplastyczniających” najdokładniejszy z możliwych szkic..

archanioł michał
)))

Wielosubstancjalność nowoczesnego projektowania otoczenia, czyli gwóźdź w hipokampie

Multimedia – słowo-wytrych – nadużywane i wsadzane gdzie popadnie, jako bezwstydna przykrywka ignorancji wszelkich „sympatycznych wodzirejów”, „odważnych komentatorów” i „oryginalnych recenzentów”. Obecne formy „wypowiedzi” sprowadzają się do quasifabularnej wideo-tandety, momentami „ubogacanej” szpanerską postprodukcją. Niezmiernie rzadko powstaje cokolwiek wartościowego, a ogólny poziom i kształt narracji zszedł do poziomu „sieci społecznościowych”, niemal w całości budowanych na terabajtach chłamu fotograficzno-filmowego. W warunkach krajowych odnotowujemy ostateczną agonię resztkowych oparów kultury duchowej, kindersztuby i szeroko niegdyś rozciągniętej harmonii intelektu i estetyki. Zupełnie, jakby się na matce-ziemi nic w ogóle nie wydarzyło w ciągu ostatnich 100-150 lat. Dzisiejszy „kreatywny” matoł nawet nie słyszał o Westerplatte (fakt!!!), ani o Gagarinie (fakt!!!). On się będzie stawiał, on cię będzie lekceważył, on będzie tobą gardził, on, który nawet nie opanował poprawnego pisania po polsku, a czytanie dzieli na to „z rozumieniem” i to drugie. Na opisanie tego ewolucyjnego regrasu wprost brak mi słów... I pomyśleć, że do wielkiej muzyki dochodziłem pod wiatr, przez Varèse'a, zupełnie jak w swoim czasie Franek Motyka, muzykalne dziecko jednostki wojskowej z pustyni Mojave (Zappa i Varèse).