Gdyby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył, mowi stare porzekadło. Chyba warto zacząć od tego, że dziś sam już nie potrafię podliczyć podjętych zamysłów typograficznych, obejmujących czasy czcionek, nośników transferowych, składu głowicowego, eksperymentów wierszowych – fotoskładu manualnego i kodowanego, wreszcie – pełnostronicowego laserowego, realizującego obraz całej wieloskładnikowej kompozycji z zadaną rozdzielczością. A jak doniosły był to przewrót w dziedzinie wytwarzania obrazu, starczy przypomnieć, że tak pospolite dziś drukarki oficjalnie wyrózniano określeniem „pageprinter”, w odróżnieniu od wszystkiego, co było przed nimi. Wiele, spośród dawniejszych zwłaszcza, inicjatyw, ograniczałem do obszaru dedykowanego określonemu celowi, którym mógła być np. jakaś kanoniczna stylizacja formy wymagająca unikatowej litery czy też jedna lub nawet niekompletna „kaszta” znaków wyczerpująca potrzeby komunikacyjne zawarte w pośpiesznie powstającej realizacji. Jedno jest pewne, kierując się bardzo różnymi potrzebami, zaliczyłem w życiu takie mnóstwo rzeźbienia w literach, że już nie potrafię tego ogarnąć, a po latach, sam się dziwię pewnym „odkryciom”, nie dowierzając własnym oczom... Muszę wszakże podkreślić – samorzutnie stałem się, na bardzo wczesnym etapie twórczości, grafikiem-projektantem nowego rodzaju – chciałem całkowicie panować nad typografią moich utworów graficznych, a do tego prowadziła tylko jedna droga: projektowanie liter.
Ba, łatwo powiedzieć, równie dobrze mogłem myśleć o produkcji własnych pieniędzy. Było to bowiem w czasach, kiedy dostęp do nośników i technik powielania znaków był ściśle limitowany udzielaniem odpowiednich uprawnień, a każda próba ominięcia tej śluzy była traktowana, jak „próba obalenia ustroju przemocą” – taką moc miało kiedyś słowo, drodzy absolwenci szkół, przedszkoli, uniwersytetów-niczego itp. (cdn.)
Otóż – poległem na jednaj sprawie... Kilka lat szalałem po targach, seminariach, panelach, wystawach, prelekcjach, radiowych i telewizyjnych audycjach oraz wykładach. Bez wytchnienia pracując w studiu, znajdowałem czas na liczne publikacje i osobiste demonstracje kompletnych stanowisk, uczestniczyłem w wielodniowych turnusach i uruchamiałem kursy edukacyjne i szkolenia dla studentów i zainteresowanych nowymi technikami pracy – mógłbym wyliczać bez końca. Wydawałoby się, że nie pominę niczego – bo niby kiedy i jak. Ale myliłem się, zabrakło mi jednego – osobowości geszefciarza. (cdn.)