Tym razem nie chodzi o burzę z piorunami, ale o elektrykę dmuchaną. Kryzys energetyczny zaciska pętlę na cienkiej dychawce krajowej energetyki. Nie mamy nic – gazu, ropy, węgla, wody – wszystko, albo szlag trafił przez utrupianie potencjału, albo z powodów naturalnych. Nawet prądu z zapór nie starcza, bo leżymy w fatalnej dziurze międzywododziałowej i Europie zachodniej, a już zwłaszcza wschodniej to „bez nikakich” możemy co najwyżej skoczyć w temacie zasoby wody słodkiej – rzek przede wszystkim, co i tak jest już bez znaczenia dla energetyki, gdyż nikt przytomny nie będzie grodził reliktowej natury. Kodeks Dobrych Praktyk jest trochę na ten temat – wbrew sztucznemu tłokowi przepisów, porządni jacyś ludzie podjęli się weryfikowania ich i prawidłowego wdrażania, w interesie wiatrakowych inwestorów. A przeszkod nie brakuje. Czy ktoś np. wie, że przeciwwskazaniem dla instalacji może się okazać zakłócenie naturalnego ładu przez wprowadzenie deprymującego furkotu i stroboskopowej migotliwości wirujących płatów? Zrobiłem identyfikację, zaprojektowałem i zawiesiłem witrynę. Mój „wiatrak” wyobraziłem sobie, jako trójramienne „atomium” (Bruksela, 1958), podkreślając jego funkcje kumulowania energii w miejsce powielania nachalnego landszaftu z trzema szablami tnącym cztery strony świata.
W co jesteś wplątany? W robotę MERYTORYCZNĄ. Od projektanta wymaga się dyscypliny i fachowości, a tak się fajnie składa, że ta fachowość może wyrosnąć wyłącznie na jakiejś pożywce erudycji, czy choćby szerszego oglądu świata. Stąd już dwa kroki do przerośnięcia o cały łeb głównych macherów-koordynatorów tematu. I wtedy co? No przecież sławne: PAN SIĘ NA TYM ZNA, PAN SOBIE PORADZI. I czego to dotyczy? WSZYSTKIEGO – od strategicznego wnioskowania, przez całą logistykę kampanii, aż po wykonanie form i tekstów i nadzór nad ich przetwarzaniem. Jakiś nieprzytomny powie w tym miejscu : NIEMOŻLIWE, tak przecież być nie może... A właśnie, że może i nawet obejmowało, za mojej pamięci, konserwację sieci lokalnej i fachową korespondencję z fachowymi partnerami, bo przecież poczty od ciemniaka nie przyjmą. Jakoś mnie te wiatraki „zamyślily”...
I nagle zostajesz „marysią” u faceta, który z zawodu jest dyrektorem (Poszukiwany-poszukiwana, Pokora-marysia i Dobrowolski-dyr.). Nagle się okazuje, że jesteś prawą ręką jakiegoś geniusza, który za swoje tępactwo zbiera szmal garściami, że bez ciebie ani rusz, ale twoja faktura służy jedynie klajstrowaniu „wielkich kosztów” przedsięwzięcia. Ty, za swoją ciężką pracę możesz nie dostać NIC i żaden organ w Polsce ci nie pomoże – to są pieniądze stracone i czas życia przeszły. A co dzieciom, co rodzinie, co na własny rozwój i warsztat? Odpowiadam: GÓWNO, w dzisiejszej Polsce twórców się regularnie okrada, promując wyłącznie prostaków. To właśnie obecnie mamy do czynienia z prawdziwą wańkowiczowską „dyktaturą ciemniaków”, nie za Gomułki. Tow. Wiesław był z miejscowej gliny, to on prowadził politykę antywyludnieniową (rodacy, mnóżmy się!), to on walczył o słynne 20 miliardów, to za jego kadencji wróciły skarby wawelskie, eksplodował Teatr Telewizji, Kabaret Starszych panów i Biennale Plakatu, czy równie wiekopomny Dejmek-Holoubek ze słynnymi Dziadami... Skąd ja to wszystko znam, poczytaj sobie tylko niektóre moje teksty z magazynu str.dtp z lat 90., tam co nieco jest. Ja widziałem grubokreskową rzeczywistość na żywo, ja nie musiałem czekać dwóch dekad na potwierdzenia nieszczęścia, ja PROTESTOWAŁEM, ale rozrost kretynizmu podsycanego prostacką pazernością zagłuszył mnie łoskotem kopyt patrolujących ulice, jak profesora w Fatalnych jajach Bułhakowa...